środa, 31 lipca 2013

Takie tam... skończyłam spódnicę krynoliny

Skończyłam  pierwszą rzecz, którą będzie widać.  Kilka poprawek jeszcze będzie pewnie trzeba zrobić, ale ogólnie spódnica jest gotowa. Trzeba było też wypróbować jak się w tym chodzi i powiem Wam, że i fajnie i nie. Po pierwsze to jest ciężkie. W XIX wieku bardzo możliwe, że spódnice były nieco lżejsze, bo były z jedwabiu, a moja jest bawełniana, ale z drugiej strony fiszbiny miały stalowe. Ciężko też tym"sterować". Na wysokości dłoni zazwyczaj jest w halce fiszbin, za który sie łapie by manewrować suknią, co nie zmienia faktu, że jest to nieco trudne. Może przez brak wprawy- dziewczyny wtedy jednak dłużej się tego uczyły. Trzeba w takiej krynolinie też bardzo ostrożnie i wolno chodzić, bo gwałtowniejszy obrót zarzuca na boki. No i trzeba się skupić właśnie na bokach spódnicy, by czegoś nie potrącić i nie zrzucić. Jak patrzę na tę scenę Atlanta bazar , to czy to Clark Vivien czy też Rhett Scarlett musiał bardzo mocno trzymać, żeby te spódnice ich oboje nie wywróciły przy obrocie. Siada się łatwo i wtedy spódnica ładnie się układa, ale nie dziwię się, że pufy do siadania były wynalazkiem tamtych czasów i mody. Poręcze krzesła  nieco jednak przeszkadzały. 
No ale za to jak się wygląda :-)









Pierwsze fotki to kilka szczegółów - przyszywanie koronki, tiulowej falbanki i sutaszowego sznurka dla ozdoby, a potem studium poruszania się :-)
Spódnica jest bawełniana, pasek aksamitny, falbanka z tiulu, koronka z bawełny, od spodu, ok. 20 cm od dołu jest przyszyta jeszcze mocno marszczona falbana, aby lepiej się to układało. Zapięcie paska na haftki, z przodu, z małym rozcięciem wzdłuż jednego ze szwów.
Główne szwy wykonane na maszynie. Koronka, falbanki, falbanka pod spodem, aksamitny pasek, kwiatek do jego ozdoby to szycie ręczne.

piątek, 26 lipca 2013

Rym do rózia będzie nózia -jak śpiewał swego czasu książę Lulejko ;-)







Oto moja wersja rózi i nózi ;-) Pończocha z dzianiny bawełnianej, cięta ze skosu, długość nieco powyżej kolana, górna część pończochy obszyta tasiemką bawełnianą, aby się nie rozciagnęła za bardzo i nie spadła w najmniej odpowiednim momencie, bo to niezły skandal by był :-) Cięcie ze skosu powoduje, że pończocha jest nieco rozciagliwa i dzięki temu lepiej się układa, najważniejsze zaś w tym jest aby dobrze leżała wokół kostki.
Podwiązka z haftem, haft supełkowy i margarytkowy - wełną, dodatkowo ozdobiony koralikami i wstążeczką, na kanwie bawełnianej. Część podwiązki jest  z gumy. Guma z kauczuku naturalnego (teraz jest też syntetyczny) znana była już w XVIII wieku, początkowo sprowadzano ją głównie z Brazylii, a od II połowy XIX wieku drzewka kauczukowe zaczęto hodować także w Europie. Moja podwiązka jest z gumy z pasmanterii :-), ale jak ktoś poszuka to znajdzie i gumę z kauczuku. Jedyny problem jest taki, że sprzedaje się ją na kartony po parenaście kilo. Takie kauczukowe podwiązki można było zrobić tak jak ja czyli część haftowana -nierozciągliwa i bez gumy  oraz  doszyta część z gumy obszyta jakimś materiałem. Często jednak z płaskiego kawałka kauczuku wycinano kółko i zakładano je po prostu na nogę. 

Przy okazji widać jak flesz  uwydatnił jakieś jasne farfocle na dywanie - przyrzekam, że dywan jest odkurzony i farfocli na nim nie widać.

czwartek, 18 lipca 2013

500 szpilek

Jeśli wierzyć napisowi na opakowaniu to w pudełku jest sto szpilek, zużyłam pięć opakowań, a więc po pięciuset wkłuciach (w tym około setce w palce) osiągnęłam taki mniej więcej efekt:

Teraz trudniejsze zadanie-przyszycie przyszpilonych koronek i odnalezienie w fałdach tych pięciuset szpilek :-)
Halka wychodzi na razie spod spodu, bo spódnica nie jest jeszcze na pasku.

środa, 17 lipca 2013

Zaczyna TO coś przypominać...

Suknia na krynolinie zaczyna przypominać suknię na krynolinie. Po drobnej załamce pt:"nieniedamradynieumiemszyćtowszystkojestbezsensu", doszłam do wniosku, że:"co? ja nie uszyję?". I tym sposobem mamy pierwszą spódnicę. Zrobiona została z sześciu klinów. Jeden z tyłu - pół okrągły na dole z małym trenem, po dwa trapezowate na każdym z boków oraz jeden przedni prostokąt. Klin tylny jest u góry całkowicie zmarszczony do paska, boczne będą pomarszczone lekko, a przedni  prawie wcale. A wszystko to po to aby osiągnąć efekt płaskiego przodu i wybrzuszonego tyłu. Jeszcze trochę pracy zostało, ale na razie, to co widać podoba mi się.

A na fotkach po kolei:

kliny przyłożone do spódnicy i zatknięte za krynolinę







jeden z bocznych klinów

zszyte kliny, spięte pod paskiem szpilkami , założone przez właścicielkę  w celu podcięcia i wyrównania dołu


środa, 3 lipca 2013

Można mnie obejrzeć

Dzień Dobry wszystkim po urlopie :-) Dwa tygodnie minęły, wracam więc  pełna sił i nowych pomysłów.
Jednym z nich jest możliwość  obejrzenia  prewystawy :-)
Nie mieściłam się już i ja i moje dzieła w pokoju. Akurat skończyła się jedna wystawa i zwolniło się miejsce, więc tam przeniesiony został cały ten krawiecki kram. W związku z tym ogłaszam wszem i wobec pierwszą na świecie i jedyną możliwość obejrzenia muzealnej wystawy w trakcie jej tworzenia.



Tutaj widok na gotowe rzeczy, na przeciwko stoi maszyna, stos tkanin i inne akcesoria krawieckie oraz ja a wszystko do obejrzenia na Zamku Piastowskim  w Gliwicach, od środy do piątku w godzinach otwarcia muzeum .

A poniżej najnowszy wyrób - fartuszek  gdyby Jaśnie Pani chciała iść do kuchni, wzór z gazety La Modee Ilustree z 1884 roku.


Jako, że przejęłam się lekturą książki fragmenty tutaj o XIX wiecznych metodach oszczędzania i gospodarowania, cały fartuszek został uszyty z resztek,  jakie zostały po  innych rzeczach, oraz z tkanin pozostałych po wcześniejszych muzealnych wystawach. Również w ramach oszczędności jest mniej marszczony i mniej zdobiony niż ten ze wzoru. Fartuch był przewiązywany w pasie, a góra była przyczepiana szpilkami do bluzki.