wtorek, 27 maja 2014

Koniec i bomba a kto czytał ten trąba...

No to nadeszła taka chwila, że trzeba napisać ostatni post na blogu. Wystawa się skończyła, suknie oddane, obrazki zdjęte ze ścian, plakat zaklejony już innym a scenariusz zarchiwizowany i zamknięty w szafie, może ktoś kiedyś go jeszcze odgrzebie...

Fajnie było, poznałam wielu ciekawych ludzi, nauczyłam nowych rzeczy, ale wszystko co dobre musi się skończyć.  Dobra, nigdy nie byłam dobra w pisaniu takich sentymentalnych bzdet. Dzięki za wszystkie komentarze i jak szczęŚcie dopisze to może do zobaczenia w jakiejś innej epoce...

No i kilka zdjęć, sorry za jakość, ale robione telefonem albo kiepskim aparatem przez kiepskiego fotografa:

-tutaj  wesoły gang "marynarek" suknie  wg wzoru z 1912 roku, na głowie mam ten kapelusz , który krochmaliłam


-tutaj już noc w muzeum i kolejna przebieranka, suknia jest moją wariacją na temat roku 1912.Po prostu najpierw przejrzałam mnóstwo zdjęć, obrazków i gazet z tamtych czasów a potem wykroiłam taką sukienkę. Koronka jest stara, guziki przy rękawach także, torebka oryginalna z ok. 1920 roku, podobnie to biedne zwierzątko na mojej szyi. Kapelusz zrobiony ze współczesnego kapelusza przeciwsłonecznego, obszyty tkaniną, usztywniony drutem do rusztowań - na zdjęciu nie widać, ale jest on wpięty we włosy za pomocą oryginalnych starych szpilek do kapelusza. Pod spodem pełen epokowy "outfit" tj halka , gorset, pończochy i kombinacja


- cała rodzinka 


-a teraz zdjęcia z ex wystawy (tak to wygląda jak już nie wygląda)








 
A tu stosik tego, co zostało i aktualnie zasiliło składowisko przydasi na strychu Willi Caro. Kiedyś pewnie zostanie na coś pocięte, gdzieś podłożone i na coś wykorzystane...


no to co...

KONIEC I BOMBA A KTO CZYTAŁ TEN TRĄBA :-)

A jak ktoś chcę poczytać jeszcze to zapraszam TUTAJ  :-)

sobota, 5 kwietnia 2014

Ostatnio znalazłam kapelusz, który kupiłam jeszcze w zeszłym stuleciu w Bułgarii, robiony na szydełku, po zakupie sztywny. A potem spadł deszcz i kapelutek sflaczał, ale nosiłam go nadal. Wczoraj naszło mnie nakrochmalić go na nowo i jeśli uda się go znowu usztywnić przyda mi się do kolejnej sukni. Na razie jeszcze schnie i wygląda to tak:






Zobaczymy, co z tego wyniknie. A krochmal wykonany był metodą tradycyjną czyli gotująca woda i mąka kartoflana.
Kapelusz leży na jakże uroczo upapranym stoliczku, na którym dawnooo temu  popełniłam dekupaż i który jak widać powinnam zrobić na nowo.

No i zaczęłam szyć kolejny gorset, tym razem wersja niemal równiutko sprzed stu lat.

Kawałeczki jednej stroneczki :-)


 Zagadka-znajdź części gorsetu na poniższym obrazku:


A tutaj już prawie gotowy:



Prawie robi różnicę :-)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Coś się dzieje...

Jest taki bollywoodzki film, którego tytuł tłumaczy się jak tytuł tego posta. Więc u mnie coś się dzieje. Dzieci wyjatkowo grzeczne, matka sie nudzi, wiosna przyszła, czas się obudzić i znowu czegoś dokonać :-)




Zaszalałam na allegro, na fotce widać: kapelusz, dwa kawałki materiału -jeden w kolorze kremowym, drugi bordowym, ok. 14 metrów koronki, kawałek białego batystu, prawie stuletnią torebkę, guziki bieliźniane w wieku zbliżonym do setki i szklane guziki równie wiekowe. Brykli, klamerek i fiszbin chyba nie trzeba przedstawiać. Tego, co się szykuje chyba też jakoś nieszczególnie, co ? ;-)



wtorek, 25 marca 2014

Z cyklu wesołe przygody muzealnika ...

Natchniona pewnym wpisem na pewnym blogu  :-) opiszę Wam pewne sprawy z punktu widzenia kuratora wystawy.

Mianowicie- macie absolutną rację, że jeśli chodzi o własne zbiory i ich fotografowanie to powinien robić to ktoś kto się na tym zna i wie co robi. Stąd pomylenie krynolin z tiurniurami czy wsadzanie pod suknie czegoś czego w ogóle tam nie powinno być  jest delikatnie mówiąc niedopuszczalne i świadczy tylko o tym, że człowiek, który to robił, czy też pilnował wykonania najwyraźniej się nie przygotował.
Tyle teorii...teraz praktyka.

Nie wiecie ile się człowiek musi nagimnastykować, żeby wytłumaczyć jakiemuś "artyście", co to ma aparata i robi zdjęcia, że jego wizja artystyczna nijak się ma do rzeczy, którą ma sfotografować, że to ma być tylko dobrze widać i to wszystko? I że po prostu czasem dla własnego zdrowia  lepiej jest sobie odpuścić, własną wiedzę wsadzić tam gdzie skowronek ma ogonek i siedzieć cicho...
Bo to "artysta " ma rację i o nim piszą na Pudelku a nie o tobie nędzny kuratorze wystawy :-(

Podobnie rzecz się ma też z "artystami -plastykami", ciężko jest im czasem wytłumaczyć, że mimo, że obrazy lepiej wyglądają w kolejności 1,2,3 to mają wisieć w kolejności 2, 3, 1, bo w takiej kolejności powstały i w takiej kolejności przedstawiają wydarzenia. I koniec kropka pe el - jak mówi moje dziecię.
I wizja artystyczna ani jakakolwiek inna nie ma tu nic do rzeczy.

Jeśli chodzi o tworzenie wystaw - nie ze swoich zbiorów - kurator wystawy niestety nie zawsze się na wszystkim zna. Czasem po prostu dostaje  polecenie zrobienia wystawy i ją robi. Ja kiedyś robiłam wystawę o zbrojach japońskich- myślicie, że zanim ją zrobiłam to odróżniałam hoshi kabuto od o boshi bashi kabuto ? :-)

I ostatnia sprawa. Gdy wypożycza się rzeczy z innego muzeum trzeba podpisać umowę i warunki eksponowania. Każda rzecz, aby jej się krzywda nie stała musi  mieć odpowiednie warunki. Inne mają rzeczy papierowe, inne tkaniny, inne drewno itp. Jazda zaczyna się gdy wszystkie te rzeczy są gdzieś razem- bo jak tu zrobić, żeby było jasno i ciemno, mokro i sucho, ciepło i zimno jednocześnie?

A na koniec historyjka z życia wzięta.
Jak wiecie miałam na wystawie ubiory z pewnego ważnego muzeum, które miały swoje odpowiednio ważne i surowe warunki ekspozycji. Czyli miało być ciemno, cicho, ciepło i najlepiej, żeby nikt koło nich nie przechodził, nie patrzał w ich kierunku a już broń Boże nie oddychał. Aby je dostać musiałam podpisać cyrograf, którego  jednym z warunków było, że jeśli coś się rzeczom stanie to będę musiała sprzedać nerkę i prawe oko, żeby zapłacić za to co się zniszczyło i za naprawę tegoż. Luziiiik. Żeby rzeczy przewieźć także trzeba było mieć odpowiednie pudła, odpowiedni papier do opakowania itp W każdym razie rzecz skończyła się tak, że kolega wkładał te rzeczy na manekiny, bo mi się zbyt trzęsły ręce, żeby czegoś nie uszkodzić ( w końcu stawką były moje nerki i oczy) a na sam koniec płakałam w kącie i bałam się nawet patrzeć w miejsce, gdzie on te kiecki ubierał. (Sorry T., wiem,że  dałam ci wtedy popalić i pewnie miałeś moich fochów aż po kokardkę)
Z kolei kto był na wystawie to zauważył pewnie lub też i nie :-), że w sali było niemal ciemno, w gablocie jeszcze ciemniej i że czarny stanik sukni stał na ciemnobordowym tle, tak, że go prawie nie było widać- a wszystko w ramach akcji "aby kolory pod wpływem światła nie wyblakły".

Dobra, trochę mi się ulało...
Ale za to w nagrodę mogę sobie pomacać 100 letni jedwab, a Wy nie ;-)






wtorek, 11 marca 2014

Nowiny Paryzkie-wydanie drugie zmienione

Ostatnie kilka dni spędziłam zmieniając conieco na wystawie. Odtworzone suknie z pierwszej sali dostały swój kącik w drugiej i aktualnie prezentują się tak :


Z kolei gablota, w której były gatki  zawiera teraz gazetę i oryginalny wykrój z 1913 roku wraz z opisem : 


W pierwszej sali za to pojawił się zielony cudak :-)





Cudo zostało uszyte całkowicie ręcznie- wiadomo, że wtedy maszyn do szycia nie było, z niewykorzystanej wcześniej na wystawie zielonej satyny. Wzorem i inspiracją były poniższe dwa rysunki:



Suknia jest wariacją na temat rysunku i wykroju z książki Norah Waugh The cut of women`s clothest, datowanym na ok 1825-6 rok. Manekin jest trochę za niski , dlatego kładzie się ona po podłodze, ale jest uszyta na osobę normalnego wzrostu. Materiał ma taki blask z powodu lampy błyskowej aparatu, ale jakbym się miała kiedyś zgubić w jakimś wielkim zamku w tej sukni  to dzięki temu blaskowi mnie znajdziecie :-)
Pod spodem  szmizetka wg wzoru z Jane Arnold.
Bielizna jeszcze nie do końca gotowa, ale to co dotychczas zrobiłam stoi na manekinie obok:  


Budka stoi sobie także w pierwszej sali na gablocie i prezentuje się tak: 





Tak właśnie wyglądają Nowiny Paryzkie w nowym wydaniu, do zwiedzania zapraszamy aż do Nocy Muzeów czyli do 17 maja 2014 r. 

środa, 26 lutego 2014

Dwie wiadomości - dobra i zła

To która najpierw? Tradycyjnie zaczniemy od złej. Wystawa kończy się za dwa dni :-(
Dobra wiadomość jest taka, że wystawa będzie przedłużona do Nocy Muzeów czyli do 17 maja :-)
Więc jeszcze trochę będziemy musieli się razem pomęczyć...

Część zabytków musimy jednak oddać i dlatego w ich miejsce trzeba wstawić coś innego. Niestety nie będą to oryginalne rzeczy z dawnych czasów, bo w tak krótkim czasie nie da się nic zorganizować- czyli przeprowadzić kwerendy, popodpisywać umów na wypożyczenie, przywieźć  rzeczy itp
Ale jeśli w muzeum mamy duży strych- a taki posiadamy-to zawsze coś się tam znajdzie.
Poniżej na zdjęciach efekt poszukiwań i tym samym zapowiedź drobnych zmian i nowej odsłony starej wystawy.












Znaleziono kawałek drutu, filcu, stary klosz od lampy i dwa kawałki jedwabiu. Wstążkę i pióra już kupiłam sama. Klosz robi za daszek budki, główka jest zrobiona z kawałka białego filcu, którego góra jest usztywniona drutem -całość z góry na dół uszyta ręcznie.

A od wtorku tj od 4 marca aż do 17 maja zapraszamy na wystawę. Tych co już byli zapraszamy ponownie gdyż będzie kilka zmian i nowych rzeczy .

piątek, 14 lutego 2014

Popatrzcie co znalazłam :-)

Szukając odpowiedniej kreacji w związku z pewnym wydarzeniem  znowu przekopuję gazety i internet i zobaczcie na co się natknęłam :




Gazety w tamtym czasie przedrukowywały się nawzajem, "pożyczały" sobie grafiki i obrazki. Wiadomo było że Der Bazar  wychodził w Polsce jako Bluszcz a w Holandii jako Gracieuse . Kiedyś już widziałam te same grafiki  raz pod tytułem na przykład La modee Ilustree a potem chociażby jako Gracieuse. A tu mnie zaskoczyli- nie dość, że różne gazety to jeszcze inne ujęcie tej samej sukni, no i kapelusz dziewczyna zmieniła :-)
A tutaj jeszcze taka wersja -odbicie lustrzane, ale towarzyszka w innym ubiorze:



Co od razu skojarzyło mi się też z tym :



Szkoda , że nie mam dokładnych dat wydania gazet i grafik, wtedy można, by sprawdzić  kto od kogo ściągał. A w połączeniu z portretem można by się zastanawiać czy suknia z portretu może była pierwsza? I jakiś dziennikarz modowy zauważył  ją gdy portret był już gotowy i postanowił umieścić w gazecie o modzie czy też dziewczyna z portretu ma suknie wprost z katalogu :-)

wtorek, 11 lutego 2014

Wypełnianie obietnic


Dawno dawno temu w odległej galaktyce...:-) obiecałam Wam relację z otwarcia wystawy. Poniżej kilka fotek z przygotowań do tej uroczystości . Dorzucam jeszcze pare zdjęć z zaplecza sesji zdjęciowej. Wszystkie fotografie  by Wojtek Turkowski . 




























A tutaj przeurocze zdjęcie autora i jego dzieła :-)