Tiaaa ...eee...no...taaaak
W sumie nie wiem co pisać. Skończyłam szycie wszystkich sukien. Wyszły chyba dobrze, na pewno jest w nich kilka rzeczy do poprawki.
Jako ostatnia powstała suknia w stylu princesse czyli nie odcinana w pasie. Lata 70-te XIX wieku to powrót tego typu krojenia sukien, ostatni raz tak szyto w średniowieczu. Wzór na sukienkę wzięłam z gazety Mody Paryzkie z kwietnia 1879 roku. Miało wyjść coś takiego :
Jak wyszło widziałyście :-)
Co zmieniłam- wzorek na obrazku u dołu sukni to haft, od początku stwierdziłam, że nie zdążę tego zrobić i w ostateczności obszyłam suknię aksamitem. Sznureczkowa ozdoba powstała całkiem spontanicznie- nie podobało mi się przyszycie aksamitu, bo trochę było widać nici. Podobnym spontanem była koronkowa wstawka z przodu sukni. Guziki też zrobiłam sama - takie guziki ze szklanym przodem to tzw kaboszony, części można kupić w sklepach, potem wystarczy włożyć jakiś ładny obrazek pod szybkę i skleić całość. Na początku w guzikach były motylki z XIX wiecznego podręcznika, ale skończyło się na kwiatkach z serwetki :-)
Tworząc suknię uskuteczniłam całkiem niezły sposób robienia wykroju. Wzięłam poszwę na kołdrę, zrobiłam dziurę na głowę i założyłam na koleżankę a potem patrząc na wykrój i kształt sukni z gazety szpilkami upięłam kliny, zaszewki itp. Po zszyciu dopiero ucięłam to co było zbędne i jeszcze raz przymierzałyśmy i upinałyśmy szpilkami żeby pasowało idealnie - suknie tego typu muszą być absolutnie dopasowane. Następnie porozcinałam wszystko jak należy i mogłam kroić suknię na tkaninie.
Metoda chyba całkiem niezła, dzięki której uniknęłam przeliczania wszystkich miar, krojenia na papierze a potem przerysowywania na tkaninę, no i nie było tryliona przymiarek. Poszwa skończyła potem jako podszewka sukni.
Ta niebieska tkanina z jakiej jest uszyta suknia zrobiła mnie w jajo. Jak ją kupowałam była ładna, błyszcząca z jednej strony i lekko misiowata z drugiej, postanowiłam ją wyprać zanim uszyję suknię i po wyjęciu z pralki zobaczyłam nędzną szmatkę, z jakiej można zrobić co najwyżej kufajkę.
Aksamit i koronka uratowały trochę sytuację, przy zdjęciach odpowiednie światło i fotograf też poprawiły jej wygląd, na wystawie będzie ciemno, więc może też nikt nie zauważy, ale nie czarujmy się- suknia byłaby ładniejsza gdyby nie ta tkanina.
No to jeszcze kilka fotek :
Tkanina bawełna, podszewka biała też bawełniana -podszewka kończy się na wysokości bioder. Suknia w talii ma wszyte fiszbiny, zapinana jest z przodu na haftki, guziki są naszyte na suknię. Pod spodem na halce dodatkowa spódnicą, tylko wystające/widoczne części są z materiału takiego jak suknia (spodnia część jest nieprana i wygląda o niebo lepiej niż suknia). Takie drobne oszustwo-czyli to co widać z ładnej tkaniny, reszta z byle jakiej -było zwykłą praktyką w tamtych czasach, zresztą chyba we wszystkich epokach tak robiono. Wszystko obszyte jest koronką; dół niebieska - jakieś 40 m. biorąc pod uwagę wszystkie warstwy i falbanki, potem biała bawełniana, ta na dekolcie - stara koronka ze starej sukienki, mankiety to haftowany tiul, o którym pisałam tutaj
Główne szwy na maszynie, naszycie aksamitu, sznurka, haftek, fiszbin, guzików, koronek to praca ręczna.
Wstawiłam zdjęcia z sesji, bo nie będę robić sobie obciachu moimi zdjęciami.
Zdjęcia Wojtek Turkowski, bohaterowie drugiego planu: Willa Caro, Sławek i Tomek, król pruski Fryderyk Wilhelm II i jakiś żołnierz :-)
Interesujący sposób na dopasowanie wykroju, będę musiała kiedyś tak spróbować ;)
OdpowiedzUsuńA sama suknia na modelce prezentuje się pięknie!
Suknia prezentuje się naprawdę wspaniale! Princeski zawsze robią na mnie duże wrażenie :)
OdpowiedzUsuńPrinceską się juz zachwycałam, ale kurczę, coraz bardziej żałuję, że nie starczyło nam czasu na Willę Caro ;) Jest piękna!
OdpowiedzUsuńWszystko można jeszcze nadrobić, pracuję nad małym balem w karnawałowym w Willi :-)
OdpowiedzUsuń