Co składało się na ówczesną bieliznę? Pierwsza szła koszula, najczęściej na ramiączkach, siegająca mniej więcej kolan, pod nią były pantalony. Potem gorset i konstrukcja spódnicy czyli krynolina albo tiurniura albo falbaniasta halka- zależy w jakich czasach jesteśmy. Właśnie przez te rzeczy zmieniała się sylwetka kobiety, więc dlatego tak istotny był moment brania miary na właściwą suknię. Na krynolinę lub tiurniurę szła halka, najczęściej falbaniasta, żeby jeszcze lepiej wyeksponować kształt spódnicy i żeby pręty stelaża na niej się nie odznaczały. Na gorset zakładano jeszcze koszulkę gorsecikową, głównie po to by sztywny i wypchany drutami gorset nie podarł lekkiego, delikatnego, najczęściej jedwabnego stanika. Na nóżkach jeszcze pończochy wraz z podwiązkami i można zakładać suknie...
Podwiązki umieszczane były tuż nad kolanem albo tuż pod nim. Był to najczęściej wiązany pasek materiału z haftem, który od połowy XIX wieku mógł być z gumy. My jesteśmy przyzwyczajeni do podwiązki w połowie uda, a to już efekt postępu z końca XIX wieku. Wtedy gorset został przedłużony do wysokości bioder- wcześniej kończył się nieco poniżej talii- aby uzyskać modną sylwetkę w kształcie litrery "S". Tym samym "wynaleziono" wtedy paski wychodzące z gorsetu, zakończone metalowymi żabkami, do których można było przypiąc pończochy.
Sama bielizna w zależności od zamożności właścicielki i pory roku mogła być z jedwabiu, bawełny, lnu, flaneli i wełny. Wszystko zgodnie z wytycznymi mody zdobione koronkami, haftami, aplikacjami i wstążeczkami.
Wbrew pozorom kobiety nie posiadały jakiejś niebotycznej ilości bielizny i ubrań w tamtym czasie- przynajmniej tak mi się wydaje po tym jak spojrzałam do własnej szafy :-) Zachował się na przykład spis wyprawy ślubnej cesarzowej Elżbiety Austriackiej czyli słynnej Sissi. Na jej bieliznę z rzeczy na ten moment nas interesujących składały się trzy krynoliny, cztery gorsety, czternaście koszulek gorsecikowych ( z batystu i tiuliowych z koronką), pięć tuzinów pantalonów (lnianych i flanelowych) i sześć tuzinów halek. Mam wrażenie, że jak na cesarzową to nie jest jakaś ogromna ilość, zwłaszcza, że koszulki, halki czy pantalony niewiele się zmieniały i te rzeczy w założeniu miały jej starczyć powiedzmy na najbliższe dziesięć albo i więcej lat.
Dobra, wracając do popełnionych przeze mnie ubrań. Zrobiłam dwie koszulki i jedne pantalony. A wygladają one tak:
- koszule: wzór gazeta La mode Ilustree 1880
A teraz to co mi wyszło:
-pantalony: wzór gazeta Der Bazar 1886
I efekt:
Tkanina bawełniana, wstążeczka jedwabna ;-), całość uszyta ręcznie. Sorry, że pogniecione, ale jeszcze nie kupiłam odpowiedniego, działającego historycznego żelazka.
A tutaj eleganckie zdjęcie gaśnicy w muzeum :-)
Joanna Puchalik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz