Pierwszy raz haftowałam na tiulu, ale chyba wyszło całkiem nieźle. Oczywiście początkowo porwałam się na zupełnie inny, bardziej skomplikowany wzór, ale po kilku próbach dałam sobie spokój. Potem robótka leżała w pudle i czekała na mój lepszy humor lub ewentualnie nagły przypływ talentu hafciarskiego. W końcu zdecydowałam się prostszy wzorek z Mód Paryzkich z 1879 roku.
Ostatecznie wzór na tiulu jest wariacją na temat wzoru z gazety. W tym gazetowym nie umiałam ładnie zakończyć tych kółeczek i ciągle mi wyłaził węzeł, co widać na poniższym zdjęciu, więc w końcu kółeczka sprułam i wyprodukowałam zygzaczki.
Haft na tiulu ma to do siebie, że nie ma lewej i prawej strony i trzeba się starać po obu stronach, bo wszystko widać.
Haftowałam dwiema nitkami -nitka DMC.
Na fotografii powyżej widać też, że czasami wzorek nie do końca wychodził jak trzeba-mój mąż stwierdził , że wyhaftowałam mały, startujący samolocik.
Dzisiaj w trakcie oprowadzania wycieczki po zamku przeprowadzony także został eksperyment na krynolinie. Dowiedziono, że zmieści się pod nią ośmioro dzieci.
A dla wszystkich miłośniczek koronek przeuroczy fragment pewnego filmu cranford :-)
Książeczkę pod tym samym tytułem również polecam.
Pięknie yszło. Podziwiam talent i cierpliwość.
OdpowiedzUsuń