Skończyłam zadane sobie zadanie domowe. Różowe cudo skończone :-)
Sukienka według wzoru miała wyglądać nieco inaczej-do zobaczenia tutaj wzór. Ale najpierw trochę źle skroiłam-jak to mówi moja mama -trzy razy obcięłam i jeszcze za krótkie- więc musiałam odciąć ten przedni kawałek w pasie i wstawić nową część. A potem Jej Wysokośc się popłakała, że sukienka za mało księżniczkowata, w sumie rację miała, więc obszyłam ją częściowo koronką i dodałam kokardki. Muszę jeszcze przedłużyć zarękawki, bo w jednym miejscu gołą rękę widać. Takie zarękawki były ubierane osobno, a wiązało się je na przedramieniu tasiemką.
Pod spodem wcześniej prezetowana bielizna tutaj.Sukienka z różowego i niebieskiego lnu, koronka, zarękawki z bawełny, guziki drewniane, sukienka zapinana z przodu, na haftki schowane pod guzikami. Kołnierzyk zakładany osobno-jak to w tamtych czasach było- szydełkowany przez znajomą, bawełniany. Sukienka jest "ogólnie" typu princesse, ale z przodu w pasie jest odcięta.
Pannie się chyba podoba...
Tutaj widać tył na tle mojego zdemolowanego przedpokoju :-) (przez wcześniejszą działalność raczkujących dzieci) widać tył sukienki oraz nieco te nieszczęsne kontrafałdy, przez które długo nie umiałam dojść do ładu z wykrojem.
Zazdroszczę Jej Wysokości tak pięknej kreacji! :)
OdpowiedzUsuń