czwartek, 6 czerwca 2013

Post merytoryczny



Dostałam ostatnio mejla z pytaniami odnośnie XIX wiecznej bielizny. Nie uważam się za absolutnie kompetentną w sprawie dawnych majtasów, niemniej pytania były ciekawe, moje odpowiedzi jeszcze ciekawsze stąd postanowiłam się nimi podzielić.


1)Czy  kobiety same szyły sobie bieliznę,  czy  kupowały?

W zależności od statusu materialnego im ktoś biedniejszy tym więcej rzeczy wykonywał sam. Odnosiło się to również do bielizny. Można było takową również dziedziczyć - tj dostać po starszej siostrze, która wychodziła za mąż i z tej okazji otrzymywała wszystko nowe czy po jakiejś zmarłej krewnej.
W tamtych czasach - niezależnie od statusu materialnego starano się niczego nie marnować, w związku z czym każdy kawałek ubrania /tkaniny był ciągle przerabiany aż do zdarcia całkowitego. Czyli ubrania-wierzchnie /bielizna z dorosłych były przerabiane na dzieci, prześcieradła/poszwy  na bieliznę - zwłaszcza na drodze - Jaśniepaństwo - służba. Często oddawano rzeczy niemodne/stare/zużyte biednym i do przytułków czy sierocińców a ci już przerabiali to na własne potrzeby.

2) Jeśli kupowały, to czy to było bardzo drogie?
   Gdzie  kupowało  się  bieliznę?  Czy  szyto  ją  na  miarę?

Jedwab/koronki/hafty, szycie ręczne i ręczne wykończenia były bardzo drogie, płótno lniane/bawełniane i mniej ozdób odpowiednio tańsze. I podobnie w zależności od statusu materialnego szyto z jedwabiu na miarę w renomowanych zakładach krawieckich, (arystokratki często miały własne krawcowe wśród służby) szyto również samemu sobie z tańszych materiałów lub noszono po kimś przerabiając lub nie na swój rozmiar.
Były specjalistyczne sklepy z bielizną - w zależności od statusu i wyrobionej marki droższe lub tańsze.

Od II połowy XIX wieku rozpowszechniły się domy towarowe, gdzie można było kupić ubrania  w kilku standardowych rozmiarach i nosić je takie lub przerabiać na swój rozmiar, lub kupić tam tkaninę i od razu zlecić krawcowej w domu towarowym zatrudnionej uszycie ubrania.
Renomowane zakłady krawieckie lub produkujące jakiś element ubrania opatrywały swoje wyroby metką i  ta metka
ma znaczenie podobne jak w dzisiejszych czasach .

3) A  jeśli Panie same szyły - to ręcznie, czy na maszynach. Jak to było z kursami szycia – czy to  był  "obowiązek"  każdej  młodej  damy?  Czy  na bieliznę też były wykroje w pismach, czy też szyto ją według "tradycji"?


Co do szycia, zasada dobrego krawiectwa do niemal do  II wojny światowej była taka, że szwy główne na maszynie, wykończenia ręcznie.
Panie z wyższych sfer nie chodziły na żadne kursy - uczyły się od matek, guwernantek, starszych sióstr itp.  Wypadało by uszyły lub wyhaftowały sobie coś same, na prezent ślubny czy urodzinowy, ale były to pojedyncze sztuki ubrań czy bielizny, częściej ozdób serwetek, poduszek, igielników itp. Często szyły duże ilości bielizny dla przytułków i sierot czy klasztorów w ramach różnych akcji dobroczynnych. Same potrzebowały wg własnego mniemania tyle, że jakby same chciały uszyć sobie wyprawę ślubną to i do sześćdziesiątki by nie skończyły,
więc te prace zlecano pracowniom krawieckim, gdy był już znany narzeczony, gdyż często bieliznę - zwłaszcza pościelową i stołową ozdabiano inicjałami młodych. Czasem grupa wynajętych krawców zjeżdżała do posiadłości i tam na miejscu przez kilka tygodni/miesięcy szyła wszystkie rzeczy potrzebne na nowej drodze życia młodej mężatce.
Wyprawy ślubne takich dziewczyn i ubiory także były kupowane w luksusowych domach towarowych, gdzie były przypasowywane na miarę.
Na kursy chodziły dziewczęta, które chciały zdobyć zawód lub lepsza pracę, bądź też wykazać się w przyszłości lepszymi umiejętnościami i być lepszymi (czyt. bardziej oszczędnymi) paniami domu czy żonami. Skończenie kursu a zwłaszcza praktyka w dobrym zakładzie dawała też lepsze perspektywy zawodowe.
Ówczesne gazety dla pań zamieszczały wykroje wszelkich ubiorów i wyposażenia domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz