Maszyna do szycia stoi aktualnie w Muzeum i tam sobie stukam na niej, więc jak ktoś będzie zwiedzać Zamek i usłyszy podejrzany dźwięk to pewnie będę ja.
Dokończyłam wreszcie krynolinę :-) ostatnie prace wyglądały tak:
Spod spodu wystaje jeszcze halka tiurniury. Z powodu swej objętości gotowa krynolina nie mieści się w moim pokoju i póki nie wymyślę czegoś innego będzie musiała stać na korytarzu. Tak jak zapowiadałam i halka i stelaż zostały skrócone od góry i dodałam więcej fiszbinów. Z powodu małej modyfikacji planów i zamiany sukni z ok. 1860 na suknię z ok. 1865 zmieniłam też górę stelaża. Wzorowałam się na tym zachowanym egzemplarzu z Nowego Jorku.
Ostatnio też wpadło w moje rączki a przy okazji i do Biblioteki Muzeum takie cudo:
Do sukienki po lewej, nr 8 już mnie rączki swędzą...:
Jest to Bluszcz z 1897 roku. Cały jeden rocznik, wszystkie dodatki z opisami, wzorami itp.
I znalazłam coś ciekawego, mianowicie:
- grudniowa propozycja na bal
- i zachowana suknia Wortha w Muzeum w Nowym Jorku
Widzę drobne podobieństwa :-)
Krynolina jest niesamowita! Można wiedzieć, z czego robiłaś obręcze? ;)
OdpowiedzUsuńTa oryginalna na pewno niesamowita :-) Moja trochę bardziej krzywa stąd ukryta pod falbaniastą halką. Obręcze z halki z własnej sukni ślubnej i kupione fiszbiny w pasmanterii-niestety plastik :-(
OdpowiedzUsuńAle jak widać spełniają swoje zadanie prawidłowo ;) A równą chyba bardzo ciężko zrobić, bo to nie jest płaskie ubranie, tylko skomplikowana bryła :) Więc i tak jestem pod wielkim wrażeniem!
OdpowiedzUsuń