Pohaftowałam tiul do mankietów i kołnierzyka do sukni princesse z takim skutkiem:
Pierwszy raz haftowałam na tiulu, ale chyba wyszło całkiem nieźle. Oczywiście początkowo porwałam się na zupełnie inny, bardziej skomplikowany wzór, ale po kilku próbach dałam sobie spokój. Potem robótka leżała w pudle i czekała na mój lepszy humor lub ewentualnie nagły przypływ talentu hafciarskiego. W końcu zdecydowałam się prostszy wzorek z Mód Paryzkich z 1879 roku.
Ostatecznie wzór na tiulu jest wariacją na temat wzoru z gazety. W tym gazetowym nie umiałam ładnie zakończyć tych kółeczek i ciągle mi wyłaził węzeł, co widać na poniższym zdjęciu, więc w końcu kółeczka sprułam i wyprodukowałam zygzaczki.
Haft na tiulu ma to do siebie, że nie ma lewej i prawej strony i trzeba się starać po obu stronach, bo wszystko widać.
Haftowałam dwiema nitkami -nitka DMC.
Na fotografii powyżej widać też, że czasami wzorek nie do końca wychodził jak trzeba-mój mąż stwierdził , że wyhaftowałam mały, startujący samolocik.
Dzisiaj w trakcie oprowadzania wycieczki po zamku przeprowadzony także został eksperyment na krynolinie. Dowiedziono, że zmieści się pod nią ośmioro dzieci.
A dla wszystkich miłośniczek koronek przeuroczy fragment pewnego filmu cranford :-)
Książeczkę pod tym samym tytułem również polecam.
Jestem i nadal tworzę :-) Jeszcze kilka poprawek i wstawię zdjęcia ze szczegółowym opisem. Na razie mała zachęta...
Dzień falbanki dzisiaj miałam, bo cały dzień zszedł mi na dzierganiu falbanek, falbanuś i falban.
A było to tak...
Żeby koleżance od princessy nie było żal, że my mamy krynolinę/tiurniurę pod spódnicą a ona tylko halkę uszyłam jej malutką falbaniastą podusię na d...się ;-) według tego wzoru z Metropolitan Museum w Nowym Jorku
A wyszło tak:
Tkanina to len, falbanki są wycięte z brzegu tkaniny, więc obyło się bez obrębiania. Spodnia część -ta do której przyszyte są falbanki, jest podwójna a pomiędzy są wsadzone resztki materiałów a wszystko potem zostało przepikowane-krzywo jak widać . Wypchanie i pikowanie miało za zadanie jeszcze bardziej unieść falbanki.
Na drugi ogień poszła spodnia spódnica do princessy
To jest falbanka do wierzchniej falbanki
Tkanina bawełna. Falbanka ta znajdzie się potem pod falbanką, jaka będzie widoczna spod sukni princesse.
Ta część z ciemniejszej tkaniny będzie właśnie tą falbanka widoczną spod princessy, spod której będzie wystawać ta falbanka jasnoniebieska.
Nie zafalbankowałam jeszcze za bardzo? To teraz powiem Wam jeszcze po co te wszystkie falbanki.
Wydawać by się mogło, że przede wszystkim do ozdoby- i owszem, przynajmniej ta górna-ciemnoniebieska w tym wypadku. Ale ta jasnoniebieska jest przy spódnicy przedewszystkim ze względów praktycznych, po to, by będąc najbliżej ziemi drzeć się, ścierać i niszczyć bez uszczerbku dla właściwej spódnicy. Taką zniszczoną falbankę wymieniało się co jakiś czas i tak małym kosztem można było się na nowo cieszyć niezniszczoną, prawie nową spódnicą. Falbanki takie często wykonywano z innej, tańszej tkaniny, sute marszczenie "na zakładkę", dodatkowo ją wzmacniało i opóźniało zużywanie.
Tutaj taka praktyczna falbanka na fotografii z ok. 1865 r.
Na fotografiach powyżej kilka przykładów dawnych pończoch z haftami-wszystkie obrazki z MET w Nowym Jorku. Wśród nich zaplątał się jeden obcy :-) z dzianiny kremowej z haftem z nici bawełnianej, u góry wzmocniony czerwoną tasiemką, żeby się nie rozciagnął za bardzo. "Obcy" jest do princessy.
PS. Widziałyście to źródło dobra wszelakiego?
cudmiódmalina :-)