środa, 27 lutego 2013

Pierwsze koty za płoty...

Popełniłan pierwsze ubrania. Zacząć musiałam od bielizny, bo dopiero gdy ta będzie gotowa a kibić ściśnięta gorsetem można wziąć miarę na suknię. Suknie były dopasowane a założenie tych kilku warstw potrafi o te parę centymetrów pozmieniać gabaryty. Podobnie rzecz się miała z krynoliną i tiurniurą- najpierw stelaż a dopiero potem można na tej konstrukcji układać suknię.
Co składało się na ówczesną bieliznę? Pierwsza szła koszula, najczęściej na ramiączkach, siegająca mniej więcej kolan, pod nią były pantalony. Potem gorset i konstrukcja spódnicy czyli krynolina albo tiurniura albo falbaniasta halka- zależy w jakich czasach jesteśmy. Właśnie przez te rzeczy zmieniała się sylwetka kobiety, więc dlatego tak istotny był moment brania miary na właściwą suknię. Na krynolinę lub tiurniurę szła halka, najczęściej falbaniasta, żeby jeszcze lepiej wyeksponować kształt  spódnicy i żeby pręty stelaża na niej się nie odznaczały. Na gorset zakładano jeszcze koszulkę gorsecikową, głównie po to by sztywny i wypchany drutami gorset nie podarł lekkiego, delikatnego, najczęściej jedwabnego stanika. Na nóżkach jeszcze pończochy wraz z podwiązkami  i można zakładać suknie...
Podwiązki umieszczane były tuż nad kolanem albo tuż pod nim. Był to najczęściej wiązany pasek materiału z haftem, który od połowy XIX wieku mógł być z gumy. My jesteśmy przyzwyczajeni do podwiązki w połowie uda, a to już efekt postępu z końca XIX wieku. Wtedy gorset został przedłużony do wysokości bioder- wcześniej kończył się nieco poniżej talii- aby uzyskać modną sylwetkę w kształcie litrery "S". Tym samym "wynaleziono" wtedy paski wychodzące z gorsetu, zakończone metalowymi żabkami, do których można było przypiąc pończochy.
Sama bielizna w zależności od zamożności właścicielki i pory roku mogła być z jedwabiu, bawełny, lnu, flaneli i wełny. Wszystko zgodnie z wytycznymi mody zdobione koronkami, haftami, aplikacjami i wstążeczkami.
Wbrew pozorom kobiety nie posiadały jakiejś niebotycznej ilości bielizny i ubrań w tamtym czasie- przynajmniej tak mi się wydaje po tym jak spojrzałam do własnej szafy :-)  Zachował się na przykład spis wyprawy ślubnej cesarzowej Elżbiety Austriackiej czyli słynnej Sissi. Na jej bieliznę z rzeczy na ten moment nas interesujących składały się trzy krynoliny, cztery gorsety, czternaście koszulek gorsecikowych ( z batystu i tiuliowych z koronką), pięć tuzinów pantalonów (lnianych i flanelowych) i sześć tuzinów halek. Mam wrażenie, że jak na cesarzową to nie jest jakaś ogromna ilość, zwłaszcza, że koszulki, halki czy pantalony niewiele się zmieniały i te rzeczy w założeniu miały jej starczyć powiedzmy na najbliższe dziesięć albo i więcej lat.
Dobra, wracając do popełnionych przeze mnie ubrań. Zrobiłam dwie koszulki i jedne pantalony. A wygladają one tak:
- koszule: wzór gazeta La mode Ilustree 1880


A teraz to co mi wyszło:




-pantalony: wzór gazeta  Der Bazar 1886

I efekt:



Tkanina bawełniana, wstążeczka jedwabna ;-), całość uszyta ręcznie. Sorry, że pogniecione, ale jeszcze nie kupiłam odpowiedniego, działającego historycznego żelazka.

A tutaj eleganckie zdjęcie gaśnicy w muzeum :-)






Joanna Puchalik

niedziela, 24 lutego 2013

Chwalenia sie ciąg dalszy


 Całkiem u góry guziki do princesy, poniżej biżuteria i szpilki do włosów, bo fryzury też będą z epoki. W związku z tym niektórzy muszą zapuścić włosy- no cóż poświęcenie muzealnika dla wystawy jest czasem bardzo ogromne :-). Jeśli kiedyś będzie Was oprowadzać po muzeum przewodnik z wielką grzywą to będę ja.

A tutaj jakieś 60 metrów różnych różniastych koronek, szerokich i wąskich do ozdobienia sukien i bielizny.
Kolejne dobro jakim się chwalę to tkaniny: w paski jedwab na tiurniurę a fioletowy na krynolinę.


Jedni lubią chodzić po sklepach z ubraniami, inni wybierać kosmetyki, ja odpadam w sklepach z tkaninami - mogłabym patrzeć, macać i głaskać godzinami...

Joanna Puchalik

piątek, 22 lutego 2013

Znalazłam :-) a poza tym chwalę się



                                               znalazłam właściwy szlaczek na wykroju :-)

Poza tym dzisiaj poczta dostarczyła prosto z kraju królowej Wiktorii :

prawie pół kilograma czyli 30 metrów stalowej fiszbiny do gorsetów i trzy brykle  :-)

Joanna Puchalik

czwartek, 21 lutego 2013

Oto numer trzy


Suknia z magazynu Der Bazar z 19 lipca 1886 roku. Z czasów tzw drugiej tiurniury czyli wtedy gdy kobiety wyglądały jak centaury. Po wąskiej modzie, którą reprezentuje suknia numer dwa nastąpił powrót tiurniury. O ile pierwsza wykształciła się z krynoliny i dlatego była bardziej "okrągła" , to tutaj po prostu do wąskiej góry i spódnicy dołożono spiętrzony i udrapowany, prawie poziomo odstający od pleców tył.
Der Bazar był niemiecką gazetą dla pań o modzie , a wydawano go w Berlinie. W tamtych czasach pojęcie prawa autorskiego wyglądało nieco inaczej i gazety ówczesne przedrukowywały się nawzajem, dlatego nie zdziwiłam się wcale gdy znalazłam to :
De gracieuse  , a potem to  suknia  :-). Niemiecki Der Bazar wyszedł dnia 19 lipca, holenderska gazeta  31 lipca, tak więc przedruk zajął tylko 12 dni .:-)


Powoli gromadzę już materiały i inne dodatki do uszycia sukien. W następnym poście zacznę się chwalić.

Joanna Puchalik

środa, 20 lutego 2013

Suknia numer dwa

Suknia numer dwa uszyta zostanie według wzoru z gazety Mody Paryzkie z kwietnia 1879 roku. Będzie to:"ubranie zwane princesse zdobne haftem". Z tym ,że nasza bez haftu będzie :-( Według schematu z tej samej gazety jest on bardzo pracochłonny i zwyczajnie przed wystawą mogę nie zdążyć. Mogę wprawdzie siedzieć potem na wystawie, dokańczać haft i udawać , że tak ma być, co już się nam w muzeum zdarzało... Ale bardziej chcemy te sukienki na otwarcie wystawy założyć, więc muszą być gotowe. Suknie w stylu princesse  modne były  przez kilka lat w krótkiej przerwie między tiurniurami w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Charakteryzowały sie tym, że w przeciwieństwie do wcześniejszych sukien  stanik i spódnica krojone były razem z jednego kawałka materiału, przez co były wąskie i bardzo wysmuklały figurę, dodatkowym wydłużeniem sylwetki był obowiązkowy, nawet na codzień tren.

Suknia będzie wyglądała tak:




Schemat do niej wygląda tak:
A wykrój tak :
Teraz pozostaje w tych szlaczkach znaleźć właściwy i wziąć się do roboty.

Joanna Puchalik




wtorek, 19 lutego 2013

Suknia numer jeden

Zgodnie z chronologią pierwszą odtwarzaną suknią będzie suknia na krynolinie. Jak wiadomo pierwsza myśl na hasło suknia dziewiętnastowieczna to dla większości ludzi suknia Scarlett, więc i my nie będziemy tutaj się wyróżniać.

Po przekopaniu katalogu Metropolitan Museum w Nowym Jorku i  obejrzeniu Przeminęło z wiatrem (po raz około setny), wybór padł na tę suknię :  



Jest  to oryginalna suknia z zielonego jedwabiu z roku 1858 zachowana w nowojorskim muzeum. Wykrój wezmę z książki pt: "The cut of woman clothes 1600-1930 " Norah Waugh. Tam wprawdzie suknia ma wielką bertę ozdobioną koronką, ale można jej po prostu nie uszyć. Koszulę zrobię według wzoru z warszawskiej gazety  pod tytułem Kółko Domowe, z numeru wrześniowego z roku 1862. Jak to ładnie zostało napisane ma to być: " koszula dzienna ze wstawkami, gors i rękawy obszyte koroneczką". Co do gorsetu to wciąż się zastanawiam, a i nad krynoliną nadal myślę czy zrobić klatkową czy  obręcze wszyte w halkę. Nie wiem jaki obwód ma nowojorska spódnica, ale nasza będzie miała ok.4,5 metra na dole, więcej się nam w drzwiach i na pokojach nie zmieści :-). Spór o kolor trwa z osobą, która suknię będzie nosić.

Joanna Puchalik

poniedziałek, 18 lutego 2013

O dorabianiu zabytków słów kilka...

Czasem jest tak, że nie ma, no nie ma. Nie ma i już. Jakby nie kombinować, gdziekolwiek by nie szukać to nie ma. I nie ma po co po raz kolejny przekopywać magazynu- bo może gdzieś się schowało, ani wertować po raz setny  inwentarza, bo może jest inaczej zapisane. Nie ma i koniec. A chciało by się mieć. Oj chciało, bo by tak pięknie na wystawie wyglądało. I wtedy przychodzi ta myśl. Jak nie ma to trzeba zrobić !!! Tadaaam !!!
Akurat w wypadku naszej wystawy o strojach konieczność dorobienia "zabytku" wynikała jeszcze z czegoś innego. Zabytkowe suknię przyjadą do Willi z Wrocławia, Katowic i kilku innych miejsc. Pokażemy suknie, pokażemy bieliznę, pokażemy 150 letnią krynolinę i odrobinę młodszą tiurniurę. Ale pokazując każdą tę rzecz z osobna nie udałoby się pokazać żadnej sukni w pełnej krasie  wszystkich jej warstw. Pod oryginalną krynolinę nie wsadzimy oryginalnych pantalonów ani nie przykryjemy  jej oryginalną spódnicą, bo co nam po zasłoniętym zabytku.
Stąd zrodził się pomysł uszycia kompletnej damskiej toalety z połowy XIX wieku, ze wszystkimi jej halkami, gorsetem i wszelkimi dodatkami. Co więcej- uszyte zostaną  trzy suknie i na wystawie  będzie je można obmacać, obfotografowac a nawet założyć.
Suknie i ich wszystkie dodatki bedą szyte według oryginalnych wzorów z epoki, wziętych z ówczesnych gazet, przy zastosowaniu ówczesnych technik krawieckich i tkanin jakie w XIX wieku występowały.
No to do dzieła, maszyna do szycia Singera czeka ...

Joanna Puchalik



czwartek, 14 lutego 2013

Początek...

Muzeum w Gliwicach pod koniec roku 2013 pragnie zorganizować wystawę pod tytułem: Kanzu,szmizetka i barani udziec-garderoba XIX wiecznej elegantki. Na wystawie zaprezentować chcielibyśmy damskie stroje, dodatki do nich oraz wszelkie inne przedmioty potrzebne kobiecie w tamtych czasach do przygotowania eleganckiego stroju. Czy w Państwa zbiorach znajdują się zabytki odpowiadajace tematyce wystawy, a zwłaszcza oryginalne suknie z XIX wieku?

Tak mniej więcej wygląda początek każdej wystawy w muzeum... to pismo  jakie jest rozsyłane po wszelkich muzeach w okolicy bliższej lub dalszej. Potem następuje kilka dni, tygodni nerwowego oczekiwania  na odpowiedzi. Jeśli w większości są pozytywne można zabrać się do dalszej pracy.

I o tym właśnie będzie ten blog. O tym jak powstaje muzealna wystawa a przede wszystkim o tym , że jak czasem nie ma zabytku to trzeba go sobie zrobić.

Joanna Puchalik